Pozostając w temacie maseczek, dzisiaj chcę pokazać Wam dwie, które kupiłam niedawno w Douglas. Skusiła mnie promocja 3 maseczki Skin79 w cenie 2 i wzięłam dwie sztuki All That Black oraz jedną All That Aloe. Oba rodzaje to maski w płachcie, na które coraz częściej się decyduję, wcześniej królowały u mnie te do nakładania na buzię. Jeśli jesteście ciekawi jak sprawdziły się u mnie te koreańskie produkty czytajcie dalej :)
All That Black
Czarna maska w płacie w całości nasączona jest pudrem węglowym, który skutecznie absorbuje wszelkie zanieczyszczenia, oczyszcza pory, reguluje wydzielanie sebum. Witamina B3 poprawia barierę lipidową naskórka, wspomaga nawilżenie, stymuluje naprawę zniszczonych już komórek. Liczne ekstrakty roślinne spowalniają proces starzenia się skóry. Stosować minimum raz w tygodniu.
Cena: 15,90 zł/25 g. TUTAJ.
Pachnie bardzo delikatnie, materiał maski jest czarny i bardzo dobrze nasączony płynem, ale nie ścieka on do oczu. Maska nie zjeżdża z twarzy, pozostaje na miejscu, nie odczuwałam dyskomfortu podczas jej "noszenia". Nic mnie nie piekło, nie podrażniało. Po jej ściągnięciu wmasowałam pozostałość maski w twarz, wszystko szybko się wchłonęło. Na buzi pozostawiła delikatny lepki film, który z czasem się wchłonął, a całkowicie buzia przestała się kleić po nałożeniu mojej pielęgnacji nocnej, która również ma działanie detoksykujące skórę. Maska ładnie oczyściła skórę, załagodziła małe wypryski, zauważyłam, że po niej szybciej leczą się niedoskonałości, a buzia jest przyjemnie gładka i miękka, skóra na czole jest bardziej napięta.
All That Aloe
Potrójna dawka aloesu cztery razy szybciej wnika w skórę niż woda, dogłębnie nawilża, ujędrnia i regeneruje naskórek, poprawiając miejscowe krążenie krwi. Aloes zawiera enzymy przyśpieszające regenerację naskórka, sprawdzi się przy cerze suchej, podrażnionej, uszkodzonej mechanicznymi zabiegami upiększającymi. Stosować minimum raz w tygodniu.
Cena: 15,90 zł/25 g. TUTAJ.
Ta maska również pachnie delikatnie, materiał jest półprzezroczysty, delikatnie żółty, mocno nasączony płynem, mamy tutaj też jakby 2 warstwy, jedną ściągamy po dopasowaniu maski do twarzy. Produkt dobrze przylega do skóry, nie ma problemu z dopasowaniem, czy z tym, że maska się przemieszcza na buzi. Podczas aplikacji nie odczuwałam żadnego dyskomfortu, nic nie piekło, nie podrażniło mojej skóry. Po 10 minutach ściągnęłam maskę i wmasowałam pozostałość płynu w buzię. Bardzo szybko wszystko się wchłonęło, nie pozostał na buzi film, cera stała się miękka, gładka, mocno nawilżona, wszystkie suche skórki przestały być widoczne, a nawilżenie pozostało ze mną przez kolejne dni. Myślę, że świetnie się sprawdzi przed makijażem, gdy rano mamy chwilkę więcej dla siebie.
Obie maseczki bardzo przypadły mi do gustu. A jakie są Wasze ulubione maski? Wolicie te w płachcie, czy może te kremowe, czy z glinki, takie, które same mieszacie z wodą lub hydrolatem?