16/04/2017

RECENZJA: Skin79 All That Black Mask oraz Skin79 All That Aloe Mask.

Pozostając w temacie maseczek, dzisiaj chcę pokazać Wam dwie, które kupiłam niedawno w Douglas. Skusiła mnie promocja 3 maseczki Skin79 w cenie 2 i wzięłam dwie sztuki All That Black oraz jedną All That Aloe. Oba rodzaje to maski w płachcie, na które coraz częściej się decyduję, wcześniej królowały u mnie te do nakładania na buzię. Jeśli jesteście ciekawi jak sprawdziły się u mnie te koreańskie produkty czytajcie dalej :)


All That Black
Czarna maska w płacie w całości nasączona jest pudrem węglowym, który skutecznie absorbuje wszelkie zanieczyszczenia, oczyszcza pory, reguluje wydzielanie sebum. Witamina B3 poprawia barierę lipidową naskórka, wspomaga nawilżenie, stymuluje naprawę zniszczonych już komórek. Liczne ekstrakty roślinne spowalniają proces starzenia się skóry. Stosować minimum raz w tygodniu.
Cena: 15,90 zł/25 g. TUTAJ.

Pachnie bardzo delikatnie, materiał maski jest czarny i bardzo dobrze nasączony płynem, ale nie ścieka on do oczu. Maska nie zjeżdża z twarzy, pozostaje na miejscu, nie odczuwałam dyskomfortu podczas jej "noszenia". Nic mnie nie piekło, nie podrażniało. Po jej ściągnięciu wmasowałam pozostałość maski w twarz, wszystko szybko się wchłonęło. Na buzi pozostawiła delikatny lepki film, który z czasem się wchłonął, a całkowicie buzia przestała się kleić po nałożeniu mojej pielęgnacji nocnej, która również ma działanie detoksykujące skórę. Maska ładnie oczyściła skórę, załagodziła małe wypryski, zauważyłam, że po niej szybciej leczą się niedoskonałości, a buzia jest przyjemnie gładka i miękka, skóra na czole jest bardziej napięta.


All That Aloe
Potrójna dawka aloesu cztery razy szybciej wnika w skórę niż woda, dogłębnie nawilża, ujędrnia i regeneruje naskórek, poprawiając miejscowe krążenie krwi. Aloes zawiera enzymy przyśpieszające regenerację naskórka, sprawdzi się przy cerze suchej, podrażnionej, uszkodzonej mechanicznymi zabiegami upiększającymi. Stosować minimum raz w tygodniu.
Cena: 15,90 zł/25 g. TUTAJ.

Ta maska również pachnie delikatnie, materiał jest półprzezroczysty, delikatnie żółty, mocno nasączony płynem, mamy tutaj też jakby 2 warstwy, jedną ściągamy po dopasowaniu maski do twarzy. Produkt dobrze przylega do skóry, nie ma problemu z dopasowaniem, czy z tym, że maska się przemieszcza na buzi. Podczas aplikacji nie odczuwałam żadnego dyskomfortu, nic nie piekło, nie podrażniło mojej skóry. Po 10 minutach ściągnęłam maskę i wmasowałam pozostałość płynu w buzię. Bardzo szybko wszystko się wchłonęło, nie pozostał na buzi film, cera stała się miękka, gładka, mocno nawilżona, wszystkie suche skórki przestały być widoczne, a nawilżenie pozostało ze mną przez kolejne dni. Myślę, że świetnie się sprawdzi przed makijażem, gdy rano mamy chwilkę więcej dla siebie.

Obie maseczki bardzo przypadły mi do gustu. A jakie są Wasze ulubione maski? Wolicie te w płachcie, czy może te kremowe, czy z glinki, takie, które same mieszacie z wodą lub hydrolatem?

15/04/2017

RECENZJA: Pilaten Black Head Pore Strip.

Cześć! Fala zaciekawienia czarną maską nie przeszła obok mnie obojętnie, no może sama bym jej nie kupiła, jednak trafiła do moich łapek dzięki mojej Ani, która ostatnio wręczyła mi saszetkę z tym kosmetykiem. Kupiła ją w jednej z drogerii w Krakowie przy ulicy Długiej za zawrotną kwotę 1,99 zł. Jesteście ciekawe, czy maska okazała się hitem i czy działa tak jak na filmikach? Zapraszam!


Jak przygotować buzię do nałożenia tego kosmetyku? Oczywiście musimy wykonać demakijaż, oczyścić ją, a następnie otworzyć pory. Jest na to kilka sposobów, pierwszym jest prysznic - gorąca para nam w tym pomoże, inną opcją może być przyłożenie do buzi gorącego ręcznika, czy pochylenie głowy nad naczyniem z wodą, oczywiście również gorącą. Osuszamy twarz i możemy przystąpić do aplikacji maseczki. 

Maska jest czarna, pachnie intensywnie, jakby klejem, nie jest mocno gęsta, bez problemu rozprowadzimy ją równomiernie na buzi. Nałożyłam ją na nos, policzki, brodę, omijając usta i z większym dystansem wokół oczu - nie chciałam sobie niepotrzebnie naciągać tam skóry podczas ściągania. Troszkę czasu musiałam poświęcić na dokładne umycie dłoni, gdyż kosmetyk ten brudzi wszystko. Schnie dosyć długo, na opakowaniu mamy informację, iż do całkowitego wyschnięcia musimy czekać 35-40 minut.  Po tym czasie bez większych problemów udało mi się ją ściągnąć. Czy było to nie przyjemne? Tak, ale porównywalne do standardowej maski peel off, nic strasznego, uwierzcie mi, wosk policzków jest bardziej bolesny - wiem, bo chodzę ;) 


Jak z działaniem? Dla mnie to typowa maska peel off, usunęła suche skórki, kilka cieńszych włosków, ale nic a nic nie zaradziła na wągry na nosie, czy na policzkach. Skóra była delikatnie wygładzona, lekko zaczerwieniona, ale nie było efektu z tych wszystkich filmików, gdzie wągry wręcz przyklejają się do maski i są w całości przez nią wyciągane. Niski koszt maseczki, na szczęście zrekompensował moje rozczarowanie.


05/04/2017

beGLOSSY - Birthday Edition - marzec 2017

Kochani! Witam Was kolejnym postem na blogu, dzisiaj nadszedł czas na zawartość pudełka beGLOSSY. No cóż, musiałam troszkę ochłonąć, bo szczerze powiedziawszy spodziewałam się czegoś WOW, a otwierając marcowy box byłam mocno zawiedziona jego zawartością, no niestety, to chyba najgorsze pudełko odkąd beGLOSSY wpada co miesiąc w moje ręce. Ale nie przedłużając, już Wam pokazuję co w nim znalazłam.


Nasze marcowe pudełko nazwaliśmy beGLOSSY Birthday Edition! Różowe, klasyczne pudełko wypełnione jest kosmetykami od najlepszych producentów z całego świata. Produkty w nim zawarte odświeżą kosmetyczkę i pozwolą poznać nowości na rynku. Nie możesz go przegapić!


Beaver Professional Mgiełka odżywczo-nawilżająca do włosów (miniatura 50 ml) - to produkt, który wykorzystam, ale będzie musiał poczekać w kolejce, lubię odżywki bez spłukiwania, a ta oprócz nawilżenia ma także chronić włosy przed promieniowaniem UV i czynnikami zewnętrznymi, może zostawię ją na wakacyjny urlop?


Himalaya Herbals Odżywczy krem do twarzy, ciała i rąk (produkt pełnowymiarowy) - czy tylko mi się wydaje, że ideą pudełka było dostarczanie marek trudno dostępnych? Tutaj mamy krem, który możemy dostać w niemal każdej drogerii i to w dodatku za około 6 zł - słabo! Najprawdopodobniej wykorzystam go do ciała.


BANDI Maska ryżowa (produkt pełnowymiarowy) - tej maski jestem akurat ciekawa, chociaż wolę te gotowe, w dobie wiecznego zabiegania jest to dla mnie dużo bardziej wygodne i praktyczne. Zobaczymy w najbliższym czasie jak maska zadziała gdyż ma rozjaśnić przebarwienia, wygładzić skórę, nawilżyć, chronić i napinać - z pewnością to sprawdzę.


VICHY Idéalia, Energetyzujący krem wygładzający (miniatura 15 ml) - nie przepadam za kosmetykami Vichy, dla mnie to to samo co Loreal, kosztujące 3 razy więcej, bo znajdziemy te kosmetyki na półkach aptecznych. Niestety każdy produkt tej marki mnie rozczarował. No nic, może czas dać marce kolejną szansę?


Calvin Klein Eternity Intense Women (próbka) - zapach niestety nie w moim guście, irys mocno dominuje te perfumy, a nie jest to u mnie pożądana nuta. Więc na pewno nie będę ich używać.

AURIGA Flavo-C serum (miniatura 3 ml) - kosmetyki z witaminą C są ostatnio bardzo popularne, tutaj mamy serum z 8% wit. C i 30% wyciągów z Ginkgo biloba - te składniki mają za zadanie rozjaśnić skórę, odbudować kolagen i elastynę. Zobaczymy co to za cudo, chociaż malutka próbeczka może nie wystarczyć na dokładne przetestowanie.

ORPHICA Pure Serum pod oczy (próbka) - uwielbiam kosmetyki pod oczy, ale co mam powiedzieć o serum, którego próbka pozwoli mi na jedną, max. dwie aplikacje? 

Dodatkowe próbeczki to Auriderm XO, czyli krem na siniaki, śmiałam się, że beGLOSSY chyba widziało mojego podbitego paznokcia. Oraz Farmona Dermiss odbudowujący krem z witaminą C.


Niestety pudełko dla mnie jest słabe, nie znalazłam w nim kosmetyków do makijażu - ani jednego,  co jest troszkę dziwne, gdyż miał być eyeliner bądź błyszczyk. Spodziewałam się czegoś WOW, jeśli chodzi o box urodzinowy, a wyszło mocno średnio.

04/04/2017

DENKO #1 2017

Kochani! Wracam do Was z regularnym blogowaniem. Na pierwszy ogień idą zużycia z ostatniego czasu, nie będzie comiesięcznych postów tego typu, mam sporą kosmetyczkę, do której wrzucam zdenkowane produkty, gdy tylko kosmetyczka nie mieści już więcej produktów zużycia lądują na blogu.

Moja pielęgnacja mocno się zmieniła, mam szansę testować dużo nowych produktów i właśnie te kosmetyki dzisiaj znajdziecie w poście. 


  • Maski Skin79 były niedawno w promocji 2+1 w Douglas. Jedną oczywiście już przetestowałam Skin79 All That Black to maska oczyszczająca, która pozostawiła moją skórę rozświetloną, gładką i nawilżoną, pełna recenzja na pewno pojawi się na blogu. 

  • Shwarzkopf Gliss Kur Maska przeciw rozdwajaniu - tutaj nie było miłości, miałam ogromny problem, by ją zużyć, niestety niesamowicie obciążała moje włosy, nie ważne ile jej nałożyłam, nawet na samych końcówkach, mocno je przetłuszczała. 

  • Clinique Liquid Facial Soap Mild - mydło w płynie do twarzy przeznaczone do skóry suchej i normalnej, które mocno się pieni, dobrze myło buzię, jednak przy częstym stosowaniu działa ściągająco i delikatnie przesuszał moją cerę, jestem jednak w stanie mu to wybaczyć, gdyż stosuję mocno nawilżające kremy, a dobre oczyszczanie jest u mnie wskazane.

  • Antyperspirant Garnier Mineral Action Control - moje ulubione kulki, kolejne opakowanie, które dalej nie zawodzi, nie ważne jaką wersję wybiorę. 

  • Dużo produktów Estee Lauder z linii Advanced Night Repair - serum o którym pisałam Wam TUTAJ - uwielbiam, serum pod oko, które świetnie wzbogaca każdy krem, który niekoniecznie świetnie radzi sobie z nawilżeniem tej okolicy, krem pod oko w żelowej formule - cudo! Pozostawia delikatną warstwę ochronną na skórze, świetnie nawilża i regeneruje okolicę oka. 

  • Estee Lauder Revitalizing Supreme Eye - krem globalny, działający na wszystkie oznaki starzenia się skóry, który uwielbiam za to, że możemy nałożyć go w formie kompresu pod oko, zostawić jako maseczkę, mocna odbudowa gwarantowana! 

  • Estee Lauder Advanced Time Zone to krem, który towarzyszył mi podczas wyjazdów służbowych jako krem dzienny, ten kosmetyk ma odwracać działanie czasu! Świetna lekka formuła idealnie nadaje się pod makijaż, a skóra jest znacznie zdrowsza. 

  • Estee Lauder NightWear Plus to krem nocny, który obecnie używam w wersji pełnowymiarowej, ma działanie antyoksydacyjne, ochronne, a do tego detoksykujące moją wciąż płatającą mi figle skórę. 

  • Nauczyłam się używać płynów dwufazowych i w końcu lubię nimi zmywać makijaż, ten z Clinique Take Day Off towarzyszył mi podczas delegacji. 

  • Na sam koniec największe odkrycie ostatniego czasu - świetny podkład Estee Lauder Double Wear Nude Cushion Stick Radiant Makeup, który ma trwałość klasycznego Double Wear, możliwość budowania krycia, rozświetlenie i nawilżenie w jednym! Idealny do makijażu makeup no makeup. Na pewno za niedługo pokażę go Wam z bliska.


A jak Wasze zużycia? Któryś z produktów Was zaciekawił?