Cześć! jesień i zima to najlepszy czas na zabiegi złuszczające. Dlatego po przerwie wracam do kwaszenia twarzy kwasem glikolowym od Collistara. To już moja druga kuracja tym produktem, więc najwyższy czas przekazać Wam moją opinię na temat tego kosmetyku. Dajcie mi koniecznie znać jakie są Wasze ulubione substancje złuszczające, nie tylko kwasy, a również interesują mnie peelingi.
Ekstrakt z trzciny cukrowej - kwas glikolowy, to najpowszechniej stosowana w leczeniu przez dermatologów substancja złuszczająca. Alfahydroksy-kwasy usuwają martwe komórki powierzchniowe, które utrudniają skórze oddychanie i spowalniają fizjologiczną płynność skóry. Aby zagwarantować maksymalną skuteczność, tolerancję i bezpieczeństwo kuracji, naukowcy marki Collistar starannie skalibrowali pH skóry i koncentrat kwasu glikolowego oraz dodali dwa inne alfa-hydroksy-kwasy, migdałowy i glukonowy, które wzajemnie uzupełniają i wzmacniają swoje działanie. Dzień po dniu wygładza, odnawia i rewitalizuje skórę.
Kilka kropli nakładać bezpośrednio na oczyszczoną skórę twarzy i szyi, najlepiej wieczorem. Stosować przez 4 tygodnie (czas odnowienia się komórek). Kurację powtarzać kilka razy do roku, z miesięczną przerwą między cyklami. Podczas kuracji należy chronić skórę przed słońcem, nie korzystać z solarium. Nie używać na skórze wrażliwej, naczynkowej, skłonnej do podrażnień, uszkodzonej.
Kosmetyk znajduje się w przyjemnym dla oka kartoniku, na którym znajdziemy wszystkie potrzebne informacje na jego temat. Opakowanie właściwe to ciemna buteleczka o pojemności 30 ml z pipetką. Dzięki zastosowaniu ciemnego szkła nie musimy obawiać się, że produkt się zepsuje, a pipeta zapewnia nam prostą i przyjemną aplikację.
Kosmetyk ma lekko żelową konsystencję. Pachnie lekko, ale charakterystycznie, nie jest perfumowany, jego zapach w ogóle mi nie przeszkadza. Po nałożeniu na buzię szybko się wchłania. Potrzebuję dwóch pipet aby dokładnie pokryć nim twarz. Po wchłonięciu pozostawia lepką warstwę, dlatego pół godziny po jego zastosowaniu nakładam na twarz olejek Nuxe, aby pozbyć się nieprzyjemnego uczucia klejenia się twarzy do poduszki.
Kwas nakładałam na twarz zawsze wieczorem, oczywiście po pełnym demakijażu, oczyszczeniu buzi i tonizacji. Oczywiście musicie pamiętać, by nie wystawiać twarzy na nadmierną ekspozycję na słońce, dlatego zabiegi kwasami polecane są wiosną lub w okresie jesienno-zimowym. Należy pamiętać też o odpowiedniej ochronie UV w ciągu dnia podczas kuracji kwasami. Osobiście używałam kremu SPF 50.
Po 4 tygodniach zauważyłam, nie tylko ja ale też mój znajomy bloger - BLOG, że kaszka na mojej buzi jest zredukowana. Stany zapalne się uspokoiły, wypryski leczą się szybciej. Nie zauważyłam podczas używania mocniejszego wysypu niespodzianek, jaki miałam przy innych produktach z kwasami. Buzia stała się bardziej gładka, miła w dotyku, blizny potrądzikowe stały się mniej widoczne. Tradycyjny peeling drobnoziarnisty poszedł w odstawkę, moja skóra nie potrzebowała dodatkowego złuszczania, ponieważ martwe komórki rozpuszczał kwas glikolowy. Nie powodował pieczenia podczas używania, nie podrażniał.
Kosmetyk nie jest tani, kosztuje 189 zł za 30 ml, a obecnie 149 zł na stronie Douglas TUTAJ, jednak jego działanie podoba mi się na tyle, że nie widzę oporów, aby raz na jakiś czas zakupić ten kosmetyk, który z resztą wystarcza na 5 miesięcznych kuracji!
Kosmetyk ma lekko żelową konsystencję. Pachnie lekko, ale charakterystycznie, nie jest perfumowany, jego zapach w ogóle mi nie przeszkadza. Po nałożeniu na buzię szybko się wchłania. Potrzebuję dwóch pipet aby dokładnie pokryć nim twarz. Po wchłonięciu pozostawia lepką warstwę, dlatego pół godziny po jego zastosowaniu nakładam na twarz olejek Nuxe, aby pozbyć się nieprzyjemnego uczucia klejenia się twarzy do poduszki.
Kwas nakładałam na twarz zawsze wieczorem, oczywiście po pełnym demakijażu, oczyszczeniu buzi i tonizacji. Oczywiście musicie pamiętać, by nie wystawiać twarzy na nadmierną ekspozycję na słońce, dlatego zabiegi kwasami polecane są wiosną lub w okresie jesienno-zimowym. Należy pamiętać też o odpowiedniej ochronie UV w ciągu dnia podczas kuracji kwasami. Osobiście używałam kremu SPF 50.
Po 4 tygodniach zauważyłam, nie tylko ja ale też mój znajomy bloger - BLOG, że kaszka na mojej buzi jest zredukowana. Stany zapalne się uspokoiły, wypryski leczą się szybciej. Nie zauważyłam podczas używania mocniejszego wysypu niespodzianek, jaki miałam przy innych produktach z kwasami. Buzia stała się bardziej gładka, miła w dotyku, blizny potrądzikowe stały się mniej widoczne. Tradycyjny peeling drobnoziarnisty poszedł w odstawkę, moja skóra nie potrzebowała dodatkowego złuszczania, ponieważ martwe komórki rozpuszczał kwas glikolowy. Nie powodował pieczenia podczas używania, nie podrażniał.
Kosmetyk nie jest tani, kosztuje 189 zł za 30 ml, a obecnie 149 zł na stronie Douglas TUTAJ, jednak jego działanie podoba mi się na tyle, że nie widzę oporów, aby raz na jakiś czas zakupić ten kosmetyk, który z resztą wystarcza na 5 miesięcznych kuracji!
Dajcie koniecznie znać, jakie są Wasze hity do złuszczania twarzy!