27/07/2015

RECENZJA: AA Oil Infusion - Żel micelarny do demakijazu.

Witajcie! W jaki sposób zmywacie makijaż? Do niedawna mój demakijaż opierał się na myciu buzi żelem, później myłam twarz ponownie, aby była całkowicie czysta. Wiem jednak, że nie był/nie jest to dobry sposób. Obecnie zawsze zmywam buzię płynem micelarnym lub mleczkiem do demakijażu. Skuszona ceną 5,99 zł przy zakupach powyżej 35 zł w Super-Pharm zdecydowałam się go zakupić, jeśli jesteście ciekawe jak się sprawdził, zapraszam Was na post.


Żel micelarny do demakijażu AA Oil Infusion 2 zawiera szlachetne olejki avocado i babassu o działaniu odmładzającym. Są one bogatym źródłem składników odżywczych, witamin, antyoksydantów i mikroelementów. Nowoczesna formuła doskonale usuwa makijaż, oczyszczając skórę twarzy i okolic oczu z wszelkich zanieczyszczeń. Nie zawiera kompozycji zapachowej.
Składniki aktywne:
Olejek babassu - pozyskiwany z orzeszków palmy Cohune, rosnącej w lasach Amazonii – intensywnie nawilża i zmiękcza skórę oraz chroni ją przed działaniem czynników zewnętrznych. 
Olejek avocado, bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe, proteiny, aminokwasy i witaminy, dostarcza skórze substancji budulcowych i głęboko ją odżywia.
Struktury micelarne niezwykle dokładnie usuwają makijaż i wszelkie zanieczyszczenia z powierzchni skóry, przywracając uczucie świeżości.

Skład:Aqua, Glycerin, Pentylene Glycol, Polysorbate 20, Propylene Glycol, Panthenol, Babassu Oil Glycereth-8 Esters, Avocado Oil Glycereth-8 Esters, Allantoin, Sodium Hyaluronate, Sodium Cocoamphoacetate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Xanthan Gum, Ethylhexylglycerin, Triethanolamine, Phenoxyethanol, Tetrasodium EDTA.

Cena: ok. 13-15 zł / 200 ml


Produkt znajduje się w poręcznej butelce o pojemności 200 ml, jest to raczej standardowa objętość kosmetyku takiego typu. Szata graficzna przyjemna dla oka, na opakowaniu znajdziemy wszystkie potrzebne informacje. Otwór dozujący jest odpowiedniej wielkości, bez problemu na wacik nalejemy odpowiednią ilość żelu. Jest przezroczysty, znajdują się w nim pęcherzyki powietrza. Produkt jest bezzapachowy, ma postać żelu, jak sama nazwa wskazuje, a co wyróżnia go spośród innych produktów tego typu. 

Dzięki temu, że kosmetyk ma formułę żelu, nie musimy się bać, że zbyt duża jego ilość naleje nam się na wacik. Niestety zauważyłam, że jest niesamowicie niewydajny. Wystarczy na max miesiąc używania, zwykle płyn micelarny w takiej pojemności wystarcza mi na 3 miesiące. Potrzebuję około 10 wacików, aby zmyć dokładnie nim twarz. Pamiętać musicie, jednak, że przy obecnych upałach używałam podkładu wodoodpornego Perfect Wear z Collistar, myślę, że z lżejszymi produktami poradzi sobie lepiej. Nie zmywa wodoodpornego tuszu do rzęs, oraz trwałych pomadek, ale producent nie napisał, że będzie to robił, niestety ze zwykłym tuszem również radzi sobie średnio, efekt pandy murowany, na szczęście zawsze po demakijażu myję całą buzię żelem. Liczyłam na większą skuteczność, w końcu olejki przyjemnie i dokładnie oczyszczają twarz, więc wg mnie produkt, na którym widzimy informację, że zawiera olejki powinien dobrze radzić sobie z demakijażem.


Nie podoba mi się również to, że pozostawia na twarzy lepką powłokę. Nie podrażnia, nawet okolic oka. Nie powodował wysypu  niespodzianek. Od kiedy weszła do sklepów ta seria AA byłam ciekawa właśnie tego produktu, moja ciekawość została zaspokojona, ale niestety się rozczarowałam. Cieszę się, że zapłaciłam za niego tylko 6 zł. Zużyję go, bo nic złego mi nie zrobił.

25/07/2015

RECENZJA: Collistar - Energetyzująca maseczka z wodą z mirtu oraz Nawilżająca maseczka z wodą z magnolii.

Cześć! Która z nas nie lubi maseczek? Ja je uwielbiam! Szczególnie za to, że efekt jest już widoczny po jednej aplikacji, a podczas dłuższego stosowania zazwyczaj możemy zauważyć znaczną poprawę stanu naszej twarzy. Jeśli jesteście ciekawe jak sprawdziły się dwie maseczki marki Collistar, to zapraszam Was na dzisiejszy wpis!


Energetyzująca maseczka z wodą z mirtu.
Formuła maski zawiera destylowaną wodę pozyskiwaną z mirtu rosnącego we włoskim regionie – Sardynii. Maska gwarantuje natychmiastowy efekt, w ciągu zaledwie kilku minut oczyszcza skórę pozostawiając ją nieskazitelnie gładką i jedwabistą, a także zapobiega jej błyszczeniu się dzięki działaniu regulującemu wydzielanie sebum. Dodatkowo regeneruje skórę i nadaje jej energii. Skuteczność maski gwarantuje specjalna formuła, w skład której wchodzi koktajl składników aktywnych o działaniu oczyszczającym i regulującym wydzielanie sebum oraz destylowana woda o właściwościach ściągających pozyskiwana z mirtu.


Nawilżająca maseczka z wodą z magnolii.
Formuła wzbogacona o destylowaną wodę pozyskiwaną z magnolii, rosnącej we włoskim regionie Marche. Ta intensywna, głęboko nawilżająca kuracja, natychmiast pozostawia twarz promienną i wyjątkowo gładką. Oprócz kompleksu Collistar NMF®, zawiera mieszankę wysokiej jakości supernawilżających i ujędrniających olejków roślinnych oraz witaminy A i E, o właściwościach energetyzujących i zwalczających wolne rodniki. Efekt wygładzenia wzmocniony został dzięki zawartości destylowanej wody z magnolii.

Stosowanie:
Nałożyć maskę i pozostawić na 10 minut. Zmyć używając wilgotnej gąbki lub spłukać letnią wodą. Maseczkę stosuj raz lub kilka razy w tygodniu.

Cena: 79 zł / 30 ml Dostępność: Perfumerie Douglas.


Produkt ma piękną szatę graficzną. U góry znajdziemy informacje na temat regionu Włoch, z której pochodzi używana jako baza kosmetyku woda destylowana. Opakowanie właściwe to miękka tubka, zabezpieczona pieczęcią, jesteśmy pewne, że kosmetyk nie był otwierany. Oczywiście maski wpisują się szatą graficzną do poszczególnych serii, czyli żółta, którą posiadam to maska z serii kosmetyków do cery problemowej, trądzikowej, a różowa - do cery odwodnionej.

Obie maski pachną delikatnie, identycznie, kremowo, zapach wyczuwalny jest jedynie podczas aplikacji, później w ogóle go nie wyczuwam. Obie mają aksamitną konsystencję gęstszego/bogatszego kremu, wystarczy niewielka ilość, aby równomiernie pokryć całą twarz, dzięki czemu są bardzo wydajne. Nie wchłaniają się po aplikacji, ale też nie zasychają na buzi. Po 10 minutach należy maskę zmyć, nie ma z tym problemu, najczęściej zmywałam ją wilgotnymi dłońmi, czasami zdarzało mi się to robić mokrym wacikiem, oba sposoby pozwalają na skuteczne zmycie kosmetyku z twarzy.

Najbardziej ciekawi jesteście pewni działania tych produktów, najpierw opiszę Wam szybciutko każdą z osobna, a na końcu podsumuję jak się u mnie obie sprawdzały, stosowałam je wzajemnie, działanie jednej było uzupełniane drugą.


Energetyzująca maseczka z wodą z mirtu - buzia po zastosowaniu jest bardziej gładka, miła w dotyku, stany zapalne są ukojone, nadmiar sebum znika, jest też zdecydowanie bardziej promienna, po jej zmyciu nie ma uczucia ciągnięcia twarzy, co często zdarza się przy maskach przeznaczonych do cer trądzikowych.


Nawilżająca maseczka z wodą z magnolii - przy cerze trądzikowej pamiętam o odpowiednim jej nawilżeniu, jednym z najczęstszych błędów w pielęgnacji takiej skóry, jest ciągłe dążenie do matu, taka skóra będzie wytwarzała jeszcze więcej sebum! Maseczka przyjemnie nawilża buzię, zwiększa uczucie komfortu, gdy mamy ją wysuszoną, niweluje ściągnięcie twarzy.

Maski stosowane przemiennie idealnie się uzupełniają! 3 razy w tygodniu rezerwuję sobie 10-15 min na relaks z maseczką na twarzy. Podczas regularnego stosowania zauważyłam, że zdecydowanie zmniejszył się problem suchych skórek, rzadziej pojawiają się na mojej buzi niespodzianki, a gdy się już pojawią, szczególnie przed miesiączką, szybciej znikają. Buzia stała się gładka, miękka, aksamitna w dotyku. Są to w tym momencie jedyne maseczki, które regularnie stosuję.

24/07/2015

RECENZJA: FlosLek - Żel bionawilżający pod oczy i w okolice ust.

Cześć! Czy wiecie, że skóra pod oczami jest kilka razy cieńsza od reszty skory twarzy? Dbacie o nią jakoś specjalnie? Jakiś czas temu nie przykładałam większej uwagi tej strefie mojej twarzy, na szczęście na razie nie zauważam skutków tego zaniedbania, jednak od jakiegoś czasu staram się bardziej dbać o okolicę pod oczami, obecnie używam jedynie kremów nawilżających i dziś możecie przeczytać o produkcie, który towarzyszył mi w pielęgnacji przez ostatnie pół roku.


Witaminy A i E o przedłużonym działaniu, zamknięte w kapsułkach (uwalniane bezpośrednio na skórze), substancje nawilżające oraz ekstrakty z miłorzębu i świetlika lekarskiego warunkują odpowiednie nawilżenie i wygładzenie skóry, poprawiają jej jędrność i napięcie. Preparat intensyfikuje działanie kremów.

Regularne stosowanie żelu widocznie zmniejsza zmarszczki i redukuje skłonność do powstawania nowych. Skóra nabiera zdrowego kolorytu.

Skład:Aqua, Glycerin, Glyceryl Acrylate/Acrylic Acid Copolymer, Glyceryl Polymethacrylate, Aleuritic Acid, Faex, Glycoproteins, Propylene Glycol, Euphrasia Officinalis  Extract, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Carbomer, Triethanolamine, Mannitol, Cellulose, CI 77007, Tocopheryl Acetate, Retinyl Palmitate, Hydroxypropyl Methylcellulose, Imidazolidinyl Urea, Methylparaben, Disodium EDTA, Allantoin.

Cena: 24,99 zł / 30 ml


Produkt znajdziemy na sklepowej półce w minimalistycznym opakowaniu, które troszkę przypomina mi apteczne kremy, nie jest opakowany w folię. Sam kosmetyk znajduje się w butelce z mrożonego szkła i wygląda elegancko na półce w łazience. Aplikacja odbywa się za pomocą pompki, którą nie zacina się i bez problemu do ostatniej kropelki wykorzystamy żel.

Żel jest bezzapachowy, przezroczysty, delikatnie żółtego koloru, znajdują się w nim kapsułki z wit. A i E. W związku z tym musimy pamiętać o dokładnym wklepywaniu kosmetyku, aby rozbić kapsułki i by ich zawartość mogła się wchłonąć, co dzieje się bardzo szybko. Świetnie nadaje się pod makijaż, nie skraca jego trwałości.

Żelu używałam jedynie w okolicach oka, czasami również na całą skórę twarzy - szczególnie, gdy miałam problem z przesuszoną cerą. Zauważyłam znaczną poprawę nawilżenia skóry, nie miałam problemów z suchymi skórkami w tej okolicy. Kosmetyk ten możemy również trzymać w lodówce, jak każdy żel, wtedy dodatkowo uzyskujemy efekt chłodzenia, co pomaga niwelować opuchnięcia i przynosi ulgę. 

Zależało mi na nawilżeniu skóry w okolicy oka, kosmetyk ten świetnie sobie z tym radzi, dodatkowo jest niesamowicie wydajny, wystarczył mi na ok 7 miesięcy używania. Nie podrażniał, nie powodował pieczenia, nawet nakładany zbyt wysoko, czy na powiekę.


21/07/2015

EMANUEL UNGARO FRUIT D'AMOUR.

Cześć! Postów zapachowych u mnie wcześniej nie było, no oprócz zbiorczej notki o perfumach, które używam, najwyższy czas to zmienić, a nowe zapachy, które pojawiły się w ostatnich dniach w Perfumeriach Douglas to świetna okazja ku temu, aby regularnie pokazywać je na blogu.

Dzisiaj chcę przybliżyć Wam nowość w Douglas - kolekcję Fruit d’Amour Gold od Emanuel Ungaro, w skład której wchodzą 3 zapachy: Green, Pink oraz Gold. 


FRUIT D’AMOUR GOLD
W mitologii greckiej złote jabłko zapoczątkowało Wojnę Trojańską. To przedmiot pożądania trzech potężnych bogiń...tylko najpiękniejsza z nich może go mieć. Aby celebrować tę mityczną intrygę oraz ten ekscytujący owoc Ungaro stworzyło Fruit d’Amour Gold zapach dla bogini naszych czasów, wyrafinowanej, intrygującej i zawsze szukającej czegoś cennego i wyjątkowego. Upajający szyprowy aromat, sex appeal, bogactwo, prawdziwy urok i potężna kobiecość to cechy rozpoznawcze zapachu Gold.

Nuty głowy: Czarodziejska świeżość bergamotki i cytryny rozprzestrzenia niesamowity urok dodatkowo podkreślony czarną porzeczką.
Nuty serca: Intrygujący bukiet kwiatu pomarańczy, aksamitnego fiołka, zmysłowego irysa.
Nuty bazy: Baza emanuje intrygującym uściskiem wanilii i fasoli tonka, wzbogaconej o zmysłowe szyprowe nuty oraz patchouli.

FRUIT D’AMOUR PINK
Różowy jest jednym z najbardziej romantycznych kolorów, a jabłko symbolem bajki o Królewnie Śnieżce. Bajka celebruje najpiękniejsze i najczystsze emocje, w których jabłko zapoczątkowuje wszystkie wydarzenia, które doprowadzają do słynnego pocałunku prawdziwej miłości. Jako symbol dziewiczego, autentycznego uczucia Ungaro prezentuje: Fruit d’Amour Pink zapach nowoczesnej księżniczki, która walczy o to na czym jej zależy i w co wierzy z elegancją i lekką nutą impertynencji. Cudowny kwiatowy zapach na bazie róży, który jest ikoną wśród kwiatów z lekko bezczelną nutką owocowych smaków.

Nuty głowy: Debiut jest żywy i wesoły, kolorowy mix yuzu i jabłka z wciągającym słodkim dotykiem jeżynowej galaretki.
Nuty serca: Romantyczna eksplozja płatków róży, otoczonych przez kwitnące pąki peonii i frezji podkreślających kobiecość.
Nuty bazy: Nuty bazy to melanż drzewnych, kremowych aromatów drzewa sandałowego i cedrowego delikatnie podkreślonych piżmem tworząc niezapomniany podpis.

FRUIT D’AMOUR GREEN
Tylko jeden owoc może być nazwany zakazanym w całym tego słowa znaczeniu: biblijne jabłko z rajskiego ogrodu, przyczyna pierwszego grzechu. Taki mały owoc, a posiada potężny blask, moc aby przekonać do złamania zasad i utraty własnej wolności. Ungaro prezentuje ten blask oraz wolność w zapachu. Esencja i celebrowanie niefrasobliwości, pozytywnej energii kobiety, jej nieodpartego uroku i wewnętrznego światła. Wyjątkowy zapach emanujący radością, entuzjazmem i świeżością.

Nuty głowy: Musujące, radosne nuty pomarańczy i mandarynki w połączeniu ze świetlistością zielonego jabłka.
Nuty serca: Świetlista transparentność kwiatu jaśminu w połączeniu z białą brzoskwinią.
Nuty bazy: Miękki i delikatny welon białego piżma dopełnia zapachu łagodząc go drzewem sandałowym i bursztynem.


To właśnie ten ostatni zapach, w pojemności 50 ml, posiadam i chciałabym dzisiaj Wam go pokazać. Opakowany jest w folię i kartonik, szata graficzna jest przyjemna dla oka, prosta, czcionka urocza. W środku znajdziemy piękny flakonik - lubię dbałość o szczegóły, zakrętka ma mnóstw detali, a sama buteleczka ma kształt, który przypomina jabłko, to właśnie stąd pomysł na zdjęcia do dzisiejszego posta.


Sam zapach jest piękny! Podbił mój nos! Świeży, owocowy, najmocniej wyczuwam w nim jabłko i pomarańczę, brzoskwinię i białe piżmo. Otula ciało pięknym zapachem, który u mnie utrzymuje się bardzo długo, szczególnie na ciele zapach jest intensywny. 

Wąchałam wszystkie propozycje z Friut d'Amour i Pink jest cudownym słodziakiem, a Gold to świetny wieczorowy zapach, po który z chęcią sięgnę jesienią, czy zimą.


Ceny detaliczne wyłącznie w Perfumeriach Douglas: 
EDT 30 ML – 99 zł
EDT 50 ML – 175 zł (21.07 - 03.08.2015 140 zł)
EDT 100 ML – 235 zł

12/07/2015

NOWOŚCI - czerwiec 2015.

Cześć! Przyszedł czas na comiesięczne pokazanie nowości kosmetycznych,i nie tylko. Miniony miesiąc był obfity w zakupy i paczuszki współpracowe. Jeśli jesteście ciekawi podsumowania miesiąca czerwiec zapraszam Was na dzisiejszy post! Pamiętajcie, że zawsze na bieżąco wszystko wrzucam TUTAJ.


Na początku miesiąca wybrałam się do Rossmanna. Od jakiegoś czasu mam problemy z doborem szamponu, po wszystkich swędzi mnie skalp, mam przesuszoną skórę głowy. Tym razem postanowiłam postawić na Green Pharmacy Szampon do włosów osłabionych i zniszczonych Rumianek Lekarski, moja skóra głowy jest mi wdzięczna za tą zmianę, jestem bardzo zadowolona z tego produktu. Tradycyjnie już wpadł kolejny limitowany żel pod prysznic Isana tym razem o zapachu kwaśnego mango – świetny na upalne dni! Jako iż w trakcie promocji -49% nie upolowałam rozświetlacza Lovely w odcieniu Golden, tym razem, gdy zobaczyłam go w szafie, od razu wpadł do koszyczka.

Kolejne kosmetyki to prezent od mojej Doni, wiadomo, muszę wiedzieć co sprzedaję, dlatego dostałam do testów testerek najnowszego podkładu rozświetlającego deBBy w kolorze 00, który jest w żółtej tonacji! Bladolice dziewczyny, które poszukują podkładu o ładnym kryciu, naturalnym wykończeniu (bez drobinek, fluid wygląda bardzo naturalnie na twarzy) i właśnie z żółtymi tonami będą bardzo zadowolone. Nowy tusz All in One to sztywna szczoteczka, która pięknie wyczesuje rzęsy, rozdziela i unosi, możemy nią budować efekt pogrubienia. Lakiery do paznokci Gel Play dają efekt żelu na paznokciu – gęstsza konsystencja i szeroki pędzelek pozwalają na świetne krycie, szybkie malowanie i piękny blask. Kolor idealnie pasuje pod tarczę w moim zegarku!

Paulinka zrobiła mi paczuszkę, w której znajdował się tusz MasterpieceMAX od MaxFactor, eyeliner Bourjois, lakier Essence, kilka ampułek serum odmładzającego Ava oraz saszetki z olejkiem Kneipp.


Razem z Pauliną zrobiłyśmy też zakupy. Najpierw byłyśmy w Inglocie po pigmenty, wybrałyśmy 4 odcienie i rozsypałyśmy je po połowie. Są to produkty bardzo wydajne, więc najbardziej się opłaca kupować je z kimś na spółkę. 2 kolory to nowe Star Dust, a 2 to Body Sparks, czyli ozdoby do ciała. Następnie wybrałyśmy się do Douglasa, gdzie zakupiłam sobie 2 piękne odcienie matowych błyszczyków NYX, oraz przecudowny puder brązujący, z serii Greek Princess, który w rzeczywistości jest pięknym złotym, wypiekanym rozświetlaczem, który może być używany na całe ciało.
W minionym miesiącu nie mogłam przejść obojętnie wobec promocji -40% w Drogerie Natura. Zaopatrzyłam się w moje pierwsze cienie z Kobo, postawiłam na wkłady. Kupiłam też piękne pigmenty Star Dust z My Secret. Do mojego kosmetycznego kufra, który wciąż kompletuję, wpadł też jaśniejszy puder do konturowania Kobo. Pigmenty z Essence, które były już wcześniej przecenione wchodziły za 1,79 zł sztuka! Wzięłam wszystkie kolory które mnie interesowały.


Zażyczyłam sobie jedną jedyną rzecz z USA, i były to przepiękne kulki, a właściwie serduszka rozświetlające z Too Faced. Są cudowne, dają piękny delikatny efekt rozświetlenia, zdecydowanie świetnie się sprawdzają przy upałach, kiedy chcemy delikatnie rozświetlić kości policzkowe, bez przesadnego glow. Do zamówienia były dołączone 3 próbeczki podkładu Born This Way, próbka bazy pod cienie i 2 próbki bronzerów -pierwszy raz widzę próbki takiego produktu!

Podczas urodzin StyloweButy zakupiłam 2 pary szpileczek. Te u góry były już przecenione, a na te z dołu obowiązywał urodzinowy kod rabatowy -20% i darmowa wysyła do Paczkomatu. 

Po 3 wizytach w różnych punktach Inglot, gdzie nie była dostępna paleta Flexi, czyli nowa, bezprzegródkowa paleta Inglot, koleżanka z Tychów przywiozła mi 2 sztuki. Palety już są zagospodarowane, jedna mieści w sobie cienie pojedyncze, zarówno te z Kobo, które ostatnio kupiłam, jak również, te które wyciągałam z opakowań (głównie My Secret), a druga – bronzery z Kobo, rozświetlacz tej samej marki, oraz róże z Essence.


Na blogu pokazywałam Wam TUTAJ zawartość paczuszki od Pań z Eris. Tym razem wiedziałyśmy, że coś się szykuje, dostałyśmy maile. Moja paczuszka przyszła do domku kiedy byłam w pracy i niecierpliwie przebierałam nóżkami, nie mogąc doczekać się powrotu do domku.

Podczas kolejnej wizyty w Rossmann, gdzie miałam kupić żel do włosów dla mojego mężczyzny, do koszyczka wpadły kolejne żele z Isana, tym razem przeurocze opakowania kryły w sobie zapach miodu i wiśni.

W ostatni dzień promocji w Naturze postanowiłam wybrać się jeszcze raz do Drogerii. Skusiły mnie nowe kryjące błyszczyki My Secret Dress Up Your Lips oraz kolejny pigment Essence.


W czerwcu dzięki uprzejmości mojego mężczyzny dostałam nowy sprzęt – jego stary MacBook Pro 13”. Jakiś czas temu nie rozumiałam fenomenu tych laptopów, teraz jednak widzę komfort pracy na jabłuszku. Kupiłam nam obudowy do laptopów, ja postawiłam na turkusową, a mój K poprosił o przezroczystą. Uwielbiam mojego niebieskiego Maczka ;)

Różowa koszulka z koronki, która była  komplecie z różową bluzeczką na ramiączkach to ciuszek upolowany na wyprzedażach w Tesco (F&F), dodatkowo kupiłam taką malutką „torebkę”, jest tam miejsce na telefon (mój idealnie się mieści), katy różnego rodzaju oraz zamykana na zamek przegródka na pieniądze. Krótki paseczek pozwala na zawinięcie jej o rękę.

Kolejny zegarek do kolekcji! Piękny, na metalowej bransolecie, wiosenno-letni, w kwiatowy wzorek.

06/07/2015

Mój letni niezbędnik.

Cześć! Wysokie temperatury dają się we znaki. Uwielbiam słoneczko, opalanie, chcę dzisiaj pokazać Wam moje ulubione produkty latem. Nie pokazuję ochrony twarzy, ponieważ moją codzienną rutyną jest nakładanie rano przed wykonaniem makijażu kremu z filtrem SPF 50.


Zacznę od dodatków. W tym roku postawiłam na strój w marynarskie pasy, niezawodna klasyka. Górę stroju dostałam, z tego co wiem, to została zakupiona na ebay, niestety reszta kompletu była ma mnie a mała, lub za duża - dół za mały, a sukienka dużo za duża. Majtki kupiłam w New Yorker, razem strój wygląda super. Pamiętam również o tym, aby podczas opalania ochronić głowę, obecnie sięgam po kapelusz z paczuszki od Eris. Okulary od Firmoo służą mi już kolejny sezon, mam ochotę na kolejne cudeńka od nich.


Podczas opalania należy pamiętać o używaniu filtrów. W tym roku bliżej poznaję się z emulsją do opalania SPF 30 od Lirene, ciekawą opcją jest karmelowy krem-fluid Sun BB tej samej marki, będzie to świetna opcja dla bladziochów, którzy nie chcą "straszyć" ciałem białym jak mąka, szkoda, że SPF nie jest tutaj wysoki, jednak w mniej słoneczne dni się sprawdzi. 

Nie jest mi straszne słoneczko, dobrze czuję się w opaleniźnie, dlatego postanowiłam zakupić turbo przyspieszacz opalania marki Kolastyna, słyszałam wiele dobrych opinii o tym produkcie, zobaczymy jak się sprawdzi.


Gdy przesadzicie z opalaniem mogę Wam polecić dwa świetne produkty, jest to oczywiście Panthenol w piance, świetny by ukoić skórę i dobrze ją nawilżyć. Kolejnym jest SOS kojący żel po opalaniu od Soraya, cudowny produkt! Trzymam go w lodówce, aby był zawsze chłodny, dzięki niemu podrażnienie szybko znika, a ciało zyskuje piękny brązowy kolor, bez zrzucania skóry.


Gdy cieszymy się już brązową opalenizną warto ją podkreślić. Świetnym nawilżającym produktem, z drobinkami jest olejek Nuxe, dobrze nawilża ciało, nie pozostawia tłustej warstwy, a drobinki mają piękny złoto-brązowy kolor. Kolejnym produktem po opalaniu jest balsam z poświatą przedłużający opaleniznę Kolastyna, przyjemnie wygląda na skórze, drobinek jest mnóstwo! Nowością dla mnie jest Shimmering BB body lotion z Lumene, nadaje delikatny kolor, a brokat jest bardzo drobniutki, daje piękną poświatę.


A makijaż? Musi być lekko, świeżo, stawiam na minimalną ilość produktów. Podkład wodoodporny Perfect Wear Collistar jest moim hitem - można stopniować jego krycie, jest bardzo trwały, nawet w upale, daje naturalne wykończenie,. Gdy chcę wyglądać świeżo i promienie używam kuleczek rozświetlających z Too Faced i matowego różu marki debby. Jeśli zależy mi na zmatowieniu stawiam na transparentny puder matujący również z debby, TUTAJ opisywałam Wam ten produkt. Jeśli tusz to tylko wodoodporny, a Volume Lash Styler IsaDora pięknie pogrubia moje rzęsy, idealnie je rozdziela.

Oczywiście gdy się opalam nie nakładam w gole makijażu, rezygnuję nawet z tuszu do rzęs.

PS. Pamiętajcie o odpowiednim nawadnianiu organizmu! Ja preferuję gazowaną wodę z owocami, a gdy potrzebuję kopa energii stawiam na mrożoną kawę. TUTAJ zobaczycie jak spędzam wakacje.