Cześć! Dzisiaj chciałabym pokazać Wam produkty, które zużyłam w ostatnim czasie. Jest tego sporo, więc czeka Was dużo zdjęć i krótkich opinii :) podzieliłam sobie wszystko na kategorie i właśnie tak chciałabym Wam przedstawić zużycia z 1/3 roku.
Chyba najwięcej produktów w moich zużyciach to kosmetyki do mycia ciała. W minionych miesiącach otulałam swoje ciało w słodkich zapachach. Jako miłośniczka kokosa z chęcią używałam żelu pod prysznic
Original Source Coconut, który zakupiłam podczas promocji w drogerii Rossmann, przyjemny produkt, który nie wysusza ciała, jednak szybciutko się kończy i jego zapach nie pozostaje na ciele. Skusiłam się też na wypróbowanie
żelu marki Isana o zapachu marakuja i kokos. Pierwszy raz miałam styczność z tymi kosmetykami i przypadły mi do gustu, tanie, wydajne, dobrze oczyszczające ciało, jest tez duży wybór zapachów. Zdecydowanym hitem ostatnich miesięcy był
olejek do kąpieli Bielenda ylang-ylang & róża, o którym pisałam
TUTAJ. Jak tylko zużyję wszystkie kosmetyki do mycia z pewnością kupię kolejne ich produkty, ponieważ są wydajne, nie wysuszają ciała, cudownie pachną i nadają się zarówno do kąpieli, jak również jako żel pod prysznic. Dobrze myją i pozostawiają piękny zapach na skórze. Trójkę pięknie pachnących
żeli pod prysznic Lirene (brzoskwiniowy deser, różany ogród, szampańska truskawka), które bardzo przypadły mi do gustu opisałam
TUTAJ. Dodatkowo używałam peelingów do ciała. Jeśli mnie regularnie czytacie, to wiece, że preferuję ostre peelingi. Te które zużyłam w minionym czasie należą do delikatnych zdzieraków. Jednym jest pięknie pachnący
porzeczkowy peeling myjący od Joanny, którego słodki zapach bez chemicznych nut podbił mój nos, nie wysusza, a drobinki peelingujące są bardzo delikatne. Drugim takim produktem był średniaczek z
Ziaja czyli orzeźwiający peeling do twarzy i ciała, który niestety nie przypadł mi do gustu ponieważ był rzadki, nie pienił się, ciężko się go rozprowadzało na ciele, pełna recenzję znajdziecie
TUTAJ. Jak zawsze pojawia się
płyn do higieny intymnej Facelle, tym razem w wersji Sensitive. Jest to produkt wielozadaniowy, o którym pisałam
TUTAJ. Obecnie zużywam kolejną butelkę tego produktu - do mycia ciała, włosów, twarzy.
Jeśli chodzi o nawilżanie ciała to w ostatnim czasie nie popisałam się jeśli chodzi o zużywanie zapasów, mam nadzieję, ze zacznę je w końcu wykańczać ponieważ mam kilka otwartych produktów, które czekają na debiut na blogu oraz na wykończenie. Poprawny, jednak nie zachwycający był balsam ujędrniający od Nivea, nie dawał rady z bardzo wysuszona skórą, na szczęście szybko się wchłaniał i pozostawiał skórę otuloną charakterystycznym zapachem znanym chyba każdemu. Kolejny produkt to balsam intensywna regeneracja od Cztery Pory Roku, który niestety u mnie się nie sprawdził. Zapach nie podbił mojego nosa, a dosyć gęsta, tępa konsystencja zniechęcała mnie do używania tego balsamu. Dodatkowo kosmetyk ciężko się wchłaniał i pozostawiał na skórze tłusty film.
Kolejna kategorią kosmetyków są te do pielęgnacji włosów. Są tutaj zarówno hity, jak i produkty, które okazały się bublami. Dwie butelki
szamponu dla dzieci Babydream (wersja zwykła i ułatwiająca rozczesywanie) pokazują jak bardzo lubię ten produkt. Jeśli odpowiednio myje się skalp to nie ma problemu z plątaniem włosów, dobrze je oczyszcza, nawet z olei. Nie obciąża, ani nie wysusza włosów, pełną recenzję znajdziecie
TUTAJ.
Szampon Schauma lekkość i pielęgnacja mnie zawiódł, niesamowicie obciążał moje włosy, po myciu wieczorem już rano były w tragicznym stanie, zużyłam go do mycia pędzli, a pełną recenzję przeczytacie
TUTAJ. Teraz czas na produkt, który nie robił nic z moimi włosami, mowa o
błyskawicznej odżywce do włosów farbowanych od Marion, nawet czasami je obciążał, jedynym plusem był przyjemny zapach, który długu się na nich utrzymywał, pisałam o niej
TUTAJ. W końcu zużyłam odżywkę z z pokrzywą i zieloną herbatą od Joanna. Była to odżywka bez spłukiwania, jednak się nie sprawdziła i używałam jej przed myciem włosów, wtedy nie obciążała ich, a przy okazji pomagała w ich rozczesywaniu, pełną recenzję znajdziemy
TUTAJ.
Teraz czas na pielęgnacje twarzy. Bardzo przyjemny okazał się
Max Matt Gel od Clarena, którego recenzję możecie przeczytać
TUTAJ. Świetnie oczyszczał twarz i pomagał w walce z niedoskonałościami, jednocześnie nie wysuszając cery. Jak zawsze używałam też żelu z Biedronki, tego różowego, mojego ulubionego,
BeBeauty delikatny żel-krem łagodzący do mycia twarzy, który porównywałam z niebieskim
TUTAJ, w przeciągu 4 miesięcy zużyłam 2 opakowania.
Celia Kolagen - Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu to produkt, którego używałam do odświeżania twarzy oraz do domywania buzi po demakijażu i właśnie w taki sposób najlepiej się sprawdzał, pełną recenzję znajdziecie
TUTAJ. Kolejny raz używałam
peelingu morelowego dla skory tłustej i trądzikowej od Soraya i jak zawsze byłam bardzo zadowolona, peeling ma przyjemną konsystencję, a mocno ścierające drobinki bardzo przypadły mi do gustu. Drugim zużytym peelingiem do twarzy jest ten od
Ziaja z serii Liście Manuka, czyli pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom, który bardzo lubię i jego pełną recenzję znajdziecie
TUTAJ, a ja z pewnością do niego wrócę, gdy tyko zużyję ten który obecnie używam. Nie używam regularnie wody termalnej, ale skoro ją dostałam w prezencie to z chęcią codziennie rano budziłam się dzięki niej, zdarzało mi się biegać za moim mężczyzną po mieszkaniu i go psikać nią gdy chciałam mu zrobić żart :) mowa oczywiście o
wodzie termalnej od Vichy. Bardzo przyjemnym produktem okazał się krem do twarzy
Alterra Hydro Tagescreme Bio-Traube und Bio-Weisser Tee (Krem nawilżający z winogronem i białą herbatą na dzień) o którym pisałam TUTAJ. Zużyłam również
krem pod oczy z Anatomicals, który był niesamowitym bublem, moją opinię na jego temat znajdziecie
TUTAJ. Kolejne opakowanie
spirytusu salicylowego to już tradycja w mojej pielęgnacji, używam go sporadycznie w momentach nasilonego trądziku aby szybko wysuszyć wypryski.
Jeśli chodzi o kolorówkę to zdenkowałam oba kolory podkładów
Lirene Glam & Matt, które posiadałam, pojawiła się o nich notka, gdzie je bardzo chwaliłam,
TUTAJ znajdziecie recenzję. Z pewnością do nich wrócę, chociaż znalazłam ideał jeśli chodzi o fluid i nie jest to Lirene. Drugim produktem jest ulubiony puder wykańczający, czyli
Creme Puff od MaxFactor 05, który niestety nie przeżył 2 upadków i zdecydowałam się na zakup kolejnego opakowania.
Ostatnia część zużyć to mały misz-masz, czyli
perfumy Celine Dion Signature i ulubiona kulka z Garnier. Oprócz tego miniaturka olejku
Nuxe Huile Prodigieuse, która tak bardzo mnie oczarowała, e kuppiłam pełnowymiarowe opakowanie, a całą recenzję najdziecie
TUTAJ. Oprócz tego
9 próbek.
PODSUMOWUJĄC: 31 produktów pełnowymiarowych i 9 próbek