Witajcie! Każda kobieta chce wyglądać pięknie, jednak dla każdego pojęcie "piękno" oznacza co innego, dla mnie jest to ciało szczupłe, najlepiej ciało fit, ale nie umięśnione - przynajmniej nie u kobiety, bo wg mnie wygląda to źle - ładna buzia, zadbana cera, włosy, paznokcie. Dzisiaj chciałabym przybliżyć Wam serię STOP CELLULIT marki Lirene, która w swoim zamyśle ma poprawiać nasz wygląd.
Szczerze? Nie wierzę w to, ze kosmetyk pozbawi nas cellulitu, aby pozbyć się tego nieprzyjemnego widoku trzeba ćwiczyć i odpowiednio się odżywiać, a kosmetyki przeciwko pomarańczowej skórce pomagają wg mnie co najwyżej ujędrnić i uelastycznić skórę. Jeśli jesteście ciekawi jak wygląda każdy produkt z tej serii to zapraszam na dzisiejszą notkę z krótką charakterystyką poszczególnych kosmetyków.
Cała seria przyjemnie pachnie, kremowo, delikatnie, wg mnie jest to mieszanka grejpfruta i pomarańczy. Opakowania całej serii są poręczne, przyjemne w użytkowaniu, wykonane z plastiku, solidne - nic się im nie stało przez cały czas używania, dobrze się otwierają, nie musimy się bać, ze połamiemy sobie paznokcie. Saszetka to wg mnie niezbyt fajne rozwiązanie - nie lubię kosmetyków do ciała pakowanych w ten sposób.
Serum ma zwartą konsystencję, gęstszą niż balsam do ciała z tej serii, jakby bardziej bogatą. Przyjemnie rozprowadza się go na ciele, nie pozostawia żadnego film na skórze, ani tłustego, ani lepkiego. Błyskawicznie się wchłania, przyjemny zapach kosmetyku długo utrzymuje się na skórze - używany wieczorem był wyczuwalny na skórze rano następnego dnia, również ubrania pachniały tym kosmetykiem . Jeśli chodzi o działanie to skóra po użyciu jest przyjemna w dotyku, aksamitna, a przy dłuższym stosowaniu przyjemnie nawilżona. Nie zauważyłam jednak ujędrnienia skóry, czy jej napięcia, tym bardziej jakiejkolwiek poprawy stanu cellulitu bym się nie spodziewała - jednak ja z cellulitem problemów nie mam, nie jest u mnie widoczny, chyba, że "zbiorę" skórę to wtedy pojawiają się niewielkie grudki, wiec na szczęście nie jest widoczny dla pośredniego obserwatora.
Aktywne serum antycellulitowe: 16,99 zł / 200 ml
Balsam ma lżejszą i bardziej lejącą konsystencję niż jego wyżej opisywany "brat", jednak jeśli chodzi o właściwości to niewiele różni się od swojego poprzednika. Wchłania się równie szybko, nie pozostawia żadnego filmu na skórze. Dobrze nawilża, ale również nie ujędrnia skóry, tym bardziej nie poprawia stanu skóry pod względem cellulitu. Wygładził skórę, stała się bardziej aksamitna, ale nic więcej, poza opisanym wcześniej nawilżaniem, nie zrobił z skórą.
Aktywny balsam antycellulitowy: 14,99 zł / 250 ml oraz 17,99 zł / 400 ml
Pięknie pachnący żel pod prysznic. Kosmetyk ma kolor pomarańczowy z zatopionymi niebieskimi kuleczkami, które nie są wyczuwalne podczas używania. Żel dobrze się pieni, i tak jak pisze producent skutecznie oczyszcza i odświeża skórę. Używanie tego produktu to przyjemność, niestety zapach kosmetyku nie utrzymuje się długo na skórze, jednak jeśli używamy całej serii kosmetyków to balsam, czy serum pomogą zachować nam ten zapach na dłużej. Nie uczula i nie wysusza skóry, pozostawia ją w normalnym stanie - nawilżenia też nie powinnyście się po nim spodziewać.
Antycellulitowy żel pod prysznic: 9,99 zł / 250 ml
Bardzo lubię wszelkiego rodzaju peelingi i ten kosmetyk pod żadnym względem mnie nie zawiódł. Ilość drobinek ścierających jest spora, a same drobinki są duże i ostre - takie jak w peelingu cukrowym. Zapach jest kremowy, nie utrzymuje się długo na ciele. Bardzo dobrze radzi sobie z wszelkimi suchymi skórkami na ciele. Po użyciu tego kosmetyku używałam balsamu z tej serii i skóra była zdecydowanie bardziej nawilżona i odżywiona, bez suchych skórek, aksamitna w dotyku i bardzo miękka. Na pewno wrócę do tego peelingu ponieważ wg mnie jest bardzo dobry - wiadomo, że nie pobije peelingu kawowego własnej roboty, jednak jeśli chodzi o peelingi drogeryjne to ten zdecydowanie się wyróżnia spośród ich asortymentu.
Antycellulitowy peeling myjący: 11,99 zł / 200 ml
Przyzna szczerze, że nie używałam tej maski wg zaleceń z opakowania, gdzie napisane jest aby całość saszetki nanieść gruba warstwą na miejsca objęte cellulitem i pozostawić na około 15 min, a pozostałość po tym czasie wmasować. Ja używałam tego produktu jedynie na uda tak jak balsamu do ciała. Kosmetyk ten ma najbardziej zbitą konsystencję spośród nawilżaczy z tej serii - określiłabym tą konsystencję jako typową dla maseł do ciała. Niewielka ilość dobrze się wchłania i nie pozostawia żadnego filmu na skórze, a saszetka wystarczyła na 5 użyć na same uda. Skóra była przyjemnie nawilżona, gładka, napięta. Oczywiście nie zauważyłam działania antycellulitowego, bo tez nie używałam go wg zaleceń producenta. Jednak 5 zł za jednorazowy "zabieg" na nogi to wg mnie za dużo, tym bardziej, że jak już wcześniej pisałam nie wierzę w działanie takich kosmetyków. Myślę jednak, że po wysiłku fizycznym ta maska bardzo fajnie się sprawdzi.
Antycellulitowa kremowa maska do ciała: 4,99 zł / 25 ml